Kultura, Historia, Ciekawostki Magazyn Przewodniki

Choquequirao, Peru. Ciekawa alternatywa dla Machu Picchu.

To już ponad 3 lata, od kiedy wróciłam z Ameryki Południowej. Coraz bardziej tęsknię. Coraz częściej czuje, że wzywa mnie droga, ludzie i świat. Od czasu do czasu przeglądam zdjęcia. Jest tego sporo, 4 lata to tysiące miejsc, momentów i twarzy. Jeszcze nie udało mi się zobaczyć więcej niż 30% naraz. Dlatego za każdym razem odgrzebuję co raz to nowe historie, wspomnienia.


Niedawno odezwał się do mnie Karol. Poznany na Peruwiańskim targu Polak. Uwielbiam te historie, kiedy ktoś gdzieś ląduje totalnie z przypadku i odkrywa, że to właśnie jego prywatny raj. Karol do Południowej Ameryki trafił z lingwistami z Poznańskiego Uniwersytetu. Zaproszony do wspólnej podróży, w zamian za pomoc w zorganizowaniu funduszy, zamienił życie przy piwku i komputerze na szałas w amazońskiej dżungli i Indian. Koniec końców zamieszkał w „Świętej Dolinie”, u podnóża Machu Picchu. Jak to mawiają „Polak potrafi”, żyć dobrze i wesoło, przy minimalnym nakładzie pracy. W krajach południowych nie jest to trudne, o ile się ma łeb na karku. Zainicjował nawet produkcje polskiej kiełbasy, więc jak by komuś w drodze do inkaskiej stolicy się zachciało Białej to w Urubambie ją znajdzie.

Wybraliśmy się razem do rzadko odwiedzanych ruin Choquequirao zwanych bliźniaczym miastem Machu Picchu. Ma to sens, dzielą je od siebie dwie, może trzy góry. Trasa malownicza, przestrzeń doliny i ośnieżone szczyt zapierające dech w piersiach, turystów jak na lekarstwo. Nie to, co Machu, tłok jak na promocji w McDonadzie czy Black Friday w Galerii Handlowej. Trasa średnio trudna, ale wysiłkowa. Najpierw łagodnie, kamienno-piaszczystym zygzakiem, schodzimy na samo dno doliny rzeki Aquirmac. Dno to od szczytów dzieli 1.450m (4,760 ft). Lodowata woda przyjemnie orzeźwia przed dalszą wspinaczka. Oczywiście zawieszam się na cudownej obłości otoczaków. Karol skutecznie odwodzi mnie, od pomysłu zabierania tych rzecznych pamiątek, wskazując palcem nasz cel. Wysoko pod szczytem majaczą Inkaskie tarasy i białe punkciki zabudowań. Teraz dopiero się zaczyna, łagodny zygzak zaczyna piąć się w górę, zasadniczo pod górę. Parę razy wymiękamy. Postoje robią się coraz dłuższe. Decydujemy się na nocleg w namiocie przy Kampingu Marampata.

Niesamowity, górski poranek nagradza nas za wczorajszy wysiłek ferią barw i spektakularnych chmur. Ruszamy dziarsko dalej. Po paru godzinach docieramy do wioski, krotki postój, przekąska, herbata z koki i w drogę. Jeszcze przed ruinami spotykamy strażników, niestety bilet trzeba kupić. Po krótkiej życzliwej rozmowie dają nam studenckie.

Zaglądam do ulotki z informacji turystycznej: Kompleks znajduje się na wysokości 3000 m.n.p.m. i zajmuje około 6 km2. Ze względu na układ oraz typ zabudowy jest bardzo podobny do Machu Picchu. Spora część zabudowań pokrywa bujna roślinność, niestety brakuje funduszy na prace archeologiczne i konserwatorskie. „Choquequirao był prawdopodobnie jednym z punktów kontroli wstępu do Vilcabamba, a także centrum administracyjnym pełniącym funkcje polityczne, społeczne i gospodarcze, a jego urbanistyka wzorowała się na symbolicznych wzorach stolicy imperialnej, z miejscami rytualnymi poświęconymi Inti ( Incan bóg słońce), przodkom, ziemi, wodzie oraz innym bóstwom, z okazałymi domami administratorów i rzemieślników oraz zabudowaniami magazynów, dużych wspólnych domów oraz kallank i rolnych targów należących do Inków lub miejscowej ludności.” 1 We mnie budzi się duch Indiany Jonesa w Karolu raczej Morfeusz. Niesamowite miejsce, bardzo dobrze zachowane mury okazałych domów, ciekawe konstrukcje łaźni połączonych ze świątynią wody i słońca. Jest też duży plac należący do kapłanów i tajemnicze kamienne mozaiki białych lam.

Trzeciego dnia ponownie na przełęczy Capuliyoc spoglądamy na 1450m razy 4, które pokonaliśmy..

Trzeciego dnia ponownie na przełęczy Capuliyoc z niedowierzaniem spoglądamy na 1450m razy 4, które pokonaliśmy.​ Duma tym bardziej nas rozpiera, iż zrobiliśmy to z plecakami na własnych plecach, nie oślich jak czynią to inni. Świętujemy elegancko podaną makrela w pomidorach z suchym makronem z chińskiej zupki i woda z potoku.​

1/ https://www.peru.travel/en/culture/archaeology/choquequirao-1122-2-567-4.1.14

Podziel się :

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *